czwartek, 19 kwietnia 2018

Za horyzont

        Jestem harcerką, jest wojna. Razem z innymi z mojej drużyny przeprowadzamy akcję na dworcu kolejowym. Prześlizguję się w tłumie, widzę moje koleżanki i kolegów robiących to samo. Boję się, ale jestem też podekscytowana. Zbieramy się w kilka i czuję ciepło przyjaźni i przynależności. Walczymy po dobrej stronie.
        Nagle wszystko się zmienia, czarno-białe fotografie nasycają się kolorem. To ten sam dworzec, ten sam peron, ale jest już po wojnie.Wkoło wielu podróżnych. Ciągle koczują tu jednak grupki harcerzy, ale ja nie jestem już z nimi. Stoję na peronie przy drzwiach pociągu i mam odjechać. Jestem ubrana w kostiumik za kolana i kapelusik, nie mundurek. Wiem, że mogę ciągle jeszcze zdecydować się zostać, ale podróż mnie pociąga, bardzo.


     
       Pociąg gwiżdże i puszcza parę, zaraz ruszy. Wskakuję po stopniach i staję w otwartych drzwiach. Wtedy z grupki harcerek wychodzi jedna dziewczynka. Widzę jej twarz w zbliżeniu - jest bardzo ładną blondyneczką. Zaczyna śpiewać w jakimś dziwnym języku, niby po polsku, ale niezupełnie: "Nie dla mnie horyzoncik, a chciałam być wariuńciem...."
      Zastanawiam się, co znaczy słowo "wariunciem" - wędrowcem? wojownikiem? Wiem, że ten horyzont jest dla mnie i to, co za horyzontem.

     Pociąg odjeżdża powoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz