Nagle wszystko się zmienia, czarno-białe fotografie nasycają się kolorem. To ten sam dworzec, ten sam peron, ale jest już po wojnie.Wkoło wielu podróżnych. Ciągle koczują tu jednak grupki harcerzy, ale ja nie jestem już z nimi. Stoję na peronie przy drzwiach pociągu i mam odjechać. Jestem ubrana w kostiumik za kolana i kapelusik, nie mundurek. Wiem, że mogę ciągle jeszcze zdecydować się zostać, ale podróż mnie pociąga, bardzo.
Pociąg gwiżdże i puszcza parę, zaraz ruszy. Wskakuję po stopniach i staję w otwartych drzwiach. Wtedy z grupki harcerek wychodzi jedna dziewczynka. Widzę jej twarz w zbliżeniu - jest bardzo ładną blondyneczką. Zaczyna śpiewać w jakimś dziwnym języku, niby po polsku, ale niezupełnie: "Nie dla mnie horyzoncik, a chciałam być wariuńciem...."
Zastanawiam się, co znaczy słowo "wariunciem" - wędrowcem? wojownikiem? Wiem, że ten horyzont jest dla mnie i to, co za horyzontem.
Pociąg odjeżdża powoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz